Game Story – NBA Jam

Wydawca: Open Beta
Liczba stron: 304

Game Book - NBA Jam - Reyan Ali - okładka

Osobiście pierwszy kontakt z NBA Jam miałem gdy za dzieciaka przerabiałem emulatory SNESa i… oj, w ten tytuł się grało. Samotnie, z kumplami… z każdym kto tylko chciał się zmierzyć. A, że byłem i nadal jestem fanem koszykówki, to gdy tylko wydawnictwo Open Beta zapowiedziało swoją serię Game Story, ten tytuł od razu wpadł mi w oko. Choć nie ukrywam, swoje na półce musiał przeleżeć.

Ale uchylmy w końcu tę okładkę. Książka wita nas szybkim wstępem do świata automatów i sprintem po historii gier. Nie mogło zabraknąć zarysowania kryzysu branży w latach osiemdziesiątych… ziew… oraz jej odrodzeniu dzięki Nintendo. Na szczęście ten historyczny wątek szybko się kończy i przechodzimy do mięska, czyli poznania sylwetki osób, które odpowiadają za NBA Jam. Jak narodził się pomysł na grę, kto za nią stał, kto podejmował decyzje? Czy gra była skazana na sukces, czy może twórcy mieli swoje wątpliwości?

Nie ukrywam, że ciekawych faktów i wątków jest tu co nie miara. Możemy dokładnie przyjrzeć się procesowi powstawania gry, od samej jej koncepcji, przez negocjacje z NBA po olbrzymi sukces zaraz po premierze. W końcu nawet Shaq miał swój własny automat. Dzięki autorowi rzucimy też okiem na dalsze losy zarówno serii jak i jej najważniejszym twórcom. Nie brakuje też ogólnego zarysu rynku automatów i konsol, oraz historycznym zmianom jakie zaszły w branży.

A to wszystko napisane lekkim piórem Reyana Aliego. To na prawdę dobrze się czyta. Całość szybko wciąga i jak już wciągnie, to trzyma do samego końca. Ciężko było mi oderwać się od lektury, a gdy nawet to zrobiłem, to szybko, gdy tylko mogłem, wracałem. I jasne, ja lubię koszykówkę. Lubię i bardzo dobrze wspominam też NBA Jam, ale wydaje mi się, że nawet jeśli niekoniecznie jest to gra z czyichś wspomnień, to opisana tu historia warta jest poznania. Bo jest zwyczajnie ciekawa.

Szczególnie, że całość ledwo przekracza trzysta stron i jest kieszonkowego formatu.

I tu bym się na chwilę zatrzymał. Otóż taka pozycja aż prosi się o jakieś grafiki. Zrzuty ekranu, prezentacje okładek, nie wiem… zdjęcia twórców. Niestety niczego takiego tu nie znajdziemy. I ja wiem, że wydawca w sowich publikacjach nas do tego już przyzwyczaił, ale cały czas pozostawia to u mnie niedosyt. Na szczęście tym razem przyłożono się do korekty i nie zauważyłem różnych kwiatków, które nie raz rzucały się w oczy w innych książkach Open Bety.

Podsumowując. Game Story – NBA Jam, trafiła w mój gust idealnie i jej lektura była dla mnie świetną zabawą. Polecam i zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję. Nie tylko fanów koszykówki.