Spis treści spisem treści, zapowiedzi zapowiedziami, a lektura lekturą. Jako, że skończyłem czytać Arcade Extreme postanowiłem się podzielić moim wrażeniami.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to fakt, że osoba odpowiedzialna za szatę graficzną i cały layout magazynu, choć jest zdaje się tą samą osobą, która pracuje nad tym w PSX Extreme, udowodniła, że jednak zna się na swojej pracy. O ile główny magazyn po zmianie wydawcy prezentuje się jakby składał go dwunastolatek, tak numer specjalny wygląda świetnie. Wszystko jest czytelne. Smaczki są przyjemne, tła odpowiednie i przede wszystkim grafika nie przeszkadza w czytaniu.
A czytać jest o czym. Na pierwszych stronach poznamy historie kilku autorów i ich pierwszy kontakt z automatami. Zazwyczaj są to opowieści bardzo podobne, ale cóż, wszyscy wychowaliśmy się w tym samym kraju. Jest kilka artykułów o tym jak zdobyć własny automat. Czy to budując go samemu, czy zamawiając gotowy zestaw do złożenia. Oraz ile to kosztuje. Jest także kilka artykułów poświęconych przybytkom, w których można dziś zagrać na licznych maszynach. Wybierzemy się z wizytą do krakowskiego i warszawskiego Arcade Museum, zajrzymy do Władysławowa, Galloping Ghost Arcade w USA, czy Bergen i tamtejszej świątyni flipperów. Nie zabraknie także artykułów o sprzęcie, a autorzy przybliżą nam rewolucje jakich dokonał Capcom ze swoimi systemami z rodziny CPS, Neo Geo i ich carty czy Sega z platformą AM2 oraz Tito z Type X. Oczywiście nie mogło zbraknąć samych automatów i tak poznamy najciekawsze konstrukcje, które w swoim czasie czymś się wyróżniały oraz te, które dziś cieszą się powodzeniem w Japonii. Nie mogło zbraknąć nawiedzonej historii Polybiusa oraz kilku artykułów około automatowych jak bardzo przyjemnie opisana historia serii Metal Slug czy interaktywnych filmów American Laser Games. Wspomniany jest także Michel Jackson i jego zaangażowanie w produkcję gier oraz Billy Mitchell i jego nie do końca prawdziwy rekord.
Nie brakuje także recenzji gier. Choć tutaj wytknę pewien zgrzyt. Otóż na wstępie czytamy, że autorzy odpuszczą sobie produkcje pokroju Tekken czy Virtua Fighter, bo o nich powiedziano już dosyć, ale taki Pac-Man czy Donkey Kong, które oklepane są już do znudzenia, znalazły swoje miejsce. Nie przekonuje mnie też skala ocen, na którą składają się literki C, B, A i S. W końcu czemu nie skomplikować czegoś, co powinno być oczywiste? W efekcie, w recenzjach znajdziemy głównie tytuły z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych i końcówki osiemdziesiątych, z naprawdę drobnymi wyjątkami. Same teksty są typowe, choć miło gdy autor wspomina o tym jak tytuły zniosły próbę czasu. Co ciekawe, wiele dużych gier nie dostało typowej recenzji, ale zostały zebrane w jeden dłuższy artykuł jak celowniczki czy chodzone bijatyki. Cóż, papier nie jest z gumy, a materiału było sporo.
Podsumowując, Arcade Extreme to kawał fajnej lektury. Dużo skondensowanej treści i choć chciałoby się więcej, to fizyki nie oszukamy.